– W każdy czwartek pozyskujemy żywność od darczyńców – inaczej ona by szła na zmarnowanie, bo to jest żywność drugiego gatunku, czyli pomarszczone marchewki itd. Normalnie, to by szło do śmietnika, a my tę żywność przekazujemy ludziom – mówi Aleksandra Kraśnicka, grupa "Z Głodu".
– U nas nie ma jakiegoś kryterium dochodowego, jak w MOPS-ie. Tylko człowiek wchodzi i bierze tyle, ile potrzebuje dla siebie – dodaje Justyna Czerniak, grupa "Z Głodu".
Żywność przekazują różne osoby, ale każda o dobrej woli. Rolnicy, sprzedawcy z giełd warzywnych oraz hurtownie. Osób potrzebujących i tych, którzy nie chcą, aby żywność się marnowała, we Wrocławiu, jest bardzo wiele, widać to po tej kolejce.
– Zapotrzebowanie jest dość duże, a towar bardzo szybko zostaje zabrany – podkreśla Aleksandra Kraśnicka, grupa "Z Głodu".
– Ja jestem aktorem i konferansjerem, więc teraz nie mam pracy. Na swoim przykładzie powiem, że taka akcja jest potrzebna i ważna. Niech takich akcji będzie, jak najwięcej, bo pamiętajmy, że te rzeczy by się gdzieś zmarnowały – mówi Tomasz Marszałek, mieszkaniec Wrocławia.
– Są tutaj ludzie w różnym wieku, są starci, młodsi, pracujący i bezrobotni, a jednak ratuje się jedzenie, które by się zmarnowało – dodaje Dominika Pasikowska, mieszkanka Wrocławia.
– Mamy dziś rozdawkę od godz. 12:00, a od godziny 11:00 już stali tutaj ludzie. Zapotrzebowanie jest bardzo duże – dodaje Justyna Czerniak, grupa "Z Głodu".
Grupa "Z Głodu" działa na zasadzie wolontariatu, bezpłatnie pomaga innym i rozdaje darmową żywność, co czwartek na wrocławskim Nadodrzu.