A skoro pączki są pyszne, to trzeba zjeść dużo.
– Nie liczę, ale albo tłusto albo wcale.
– Ile jest, tyle jem – mówią mieszkańcy Nadodrza.
Produkcja pączków jest czaso i pracochłonna, dlatego wszystkie cukiernie zaczęły pracę wczoraj wieczorem.
— Pierwsze pączki są już koło północy, bo mamy poranne zamówienia, więc muszą być gotowe – mówi Paweł Wojczyński z Cukierni Łomżanka przy ul. Ruskiej 10 we Wrocławiu.
Ale kolejki klientów, nie zważając na siarczyste mrozy, ustawiły się już przed godz. 6 rano.
— Wszystkie. Z adwokatem, z czekoladą, z różą. No i są te lwowskie – ze śliwkami – to kupuję dla żony. Zjem maksymalnie trzy – mówi Maciej z Nadodrza.
— Dużo nie, tylko 5. Jak na jedną osobę to wystarczy – dodaje pani Grażyna z Nadodrza.
Wrocławianie doceniają dobre pączki. Wypiekane tradycyjnie, bez polepszaczy, wyrabiane według starych – od lat sprawdzonych – receptur.
— Szczegóły zachowamy w tajemnicy, ale musimy pamiętać, że pączek musi być smażony, a nie pieczony – mówi Krzysztof Krajewski z Cukierni „Złoto Nadodrza” przy ul. Henryka Pobożnego 20 we Wrocławiu.
— Każda cukiernia ma swoje przepisy: to tajemnica. Tak samo jest i u nas, ale chodzi przede wszystkim o serce cukiernika – mówi Paweł Wojczyński z Cukierni Łomżanka przy ul. Ruskiej 10 we Wrocławiu.
Mąka, cukier, jajka, drożdże – to typowe składniki ciasta na pączki. Potem smażenie.
— Około dwieście stopni, może 180 jak się pali za bardzo – objaśnia Tomasz Tabaka, cukiernik.
Po smażeniu czas na najważniejsze – nadzienie. Bo wybór i preferencje klientów są różne.
— Śliwkowa, tradycyjna, bez konserwantów i dużo cukru. Na bogato – mówią Marcin Owoc i Mariusz Szczęśniak, cukiernicy z Nadodrza.
I mimo że tradycja nakazuje jeść i to dużo – w tym roku cukiernicy sprzedadzą dużo mniej. Pandemia daje się im we znaki.
— Zamówień jest nawet o połowę mniej. Gastronomia praktycznie nie działa, firmy pracują zdalnie, więc nie zamawiali pączków – mówią cukiernicy.
A sami cukiernicy w ten dzień raczej nie jedzą pączków za dużo.
— Do tej pory zjadłem cztery. Sporo! Bo zapomniałem śniadania zjeść – mówi Kacper Lisowski, cukiernik.
Jeśli ktoś bardziej się zapomni i będzie chciał je szybko spalić to łatwo nie będzie. Jeden pączek to – 30 minut biegania, 40- skakania na skakance, 50 minut odkurzania lub trzepania dywanów i ponad godzina seksu. Wybór sposobu spalenia pączka pozostawiamy państwu.