Król pączek – wrocławianie jedzą na potęgę

Facebook
Twitter
LinkedIn
Email
Bohater tego dnia jest jeden. To oczywiście pączek. I bez względu na to, z jakim jest nadzieniem i jaką ma posypkę - to od 300 do 400 kalorii. Tradycja nakazuje zjeść co najmniej jednego, by zapewnić sobie szczęście na cały rok. Niektórzy, ale być bardziej szczęśliwi - jedzą wiele więcej. Smacznego.

A skoro pączki są pyszne, to trzeba zjeść dużo. 

Nie liczę, ale albo tłusto albo wcale.

Ile jest, tyle jem – mówią mieszkańcy Nadodrza. 

Produkcja pączków jest czaso i pracochłonna, dlatego wszystkie cukiernie zaczęły pracę wczoraj wieczorem. 

Pierwsze pączki są już koło północy, bo mamy poranne zamówienia, więc muszą być gotowe – mówi Paweł Wojczyński z Cukierni Łomżanka przy ul. Ruskiej 10 we Wrocławiu. 

Ale kolejki klientów, nie zważając na siarczyste mrozy, ustawiły się już przed godz. 6 rano. 

—  Wszystkie. Z adwokatem, z czekoladą, z różą. No i są te lwowskie – ze śliwkami – to kupuję dla żony. Zjem maksymalnie trzy – mówi Maciej z Nadodrza. 

— Dużo nie, tylko 5. Jak na jedną osobę to wystarczy – dodaje pani Grażyna z Nadodrza. 

Wrocławianie doceniają dobre pączki. Wypiekane tradycyjnie, bez polepszaczy, wyrabiane według starych – od lat sprawdzonych – receptur. 

Szczegóły zachowamy w tajemnicy, ale musimy pamiętać, że pączek musi być smażony, a nie pieczony – mówi Krzysztof Krajewski z Cukierni „Złoto Nadodrza” przy ul. Henryka Pobożnego 20 we Wrocławiu. 

Każda cukiernia ma swoje przepisy: to tajemnica. Tak samo jest i u nas, ale chodzi przede wszystkim o serce cukiernika – mówi Paweł Wojczyński z Cukierni Łomżanka przy ul. Ruskiej 10 we Wrocławiu. 

Mąka, cukier, jajka, drożdże – to typowe składniki ciasta na pączki. Potem smażenie. 

Około dwieście stopni, może 180 jak się pali za bardzo – objaśnia Tomasz Tabaka, cukiernik.  

Po smażeniu czas na najważniejsze – nadzienie. Bo wybór i preferencje klientów są różne. 

Śliwkowa, tradycyjna, bez konserwantów i dużo cukru. Na bogato – mówią Marcin Owoc i Mariusz Szczęśniak, cukiernicy z Nadodrza. 

I mimo że tradycja nakazuje jeść i to dużo – w tym roku cukiernicy sprzedadzą dużo mniej. Pandemia daje się im we znaki. 

Zamówień jest nawet o połowę mniej. Gastronomia praktycznie nie działa, firmy pracują zdalnie, więc nie zamawiali pączków – mówią cukiernicy. 

A sami cukiernicy w ten dzień raczej nie jedzą pączków za dużo. 

Do tej pory zjadłem cztery. Sporo! Bo zapomniałem śniadania zjeść – mówi Kacper Lisowski, cukiernik. 

Jeśli ktoś bardziej się zapomni i będzie chciał je szybko spalić to łatwo nie będzie. Jeden pączek to – 30 minut biegania, 40- skakania na skakance, 50 minut odkurzania lub trzepania dywanów i ponad godzina seksu. Wybór sposobu spalenia pączka pozostawiamy państwu.

Zobacz również

Social media

SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI!

Masz istotne informacje?

Napisz do nas:
kontakt@echo24.tv

Najnowsze programy