– Na razie jesteśmy na etapie ankietyzacji, czyli zbieramy informacje na temat tego, co ludziom w Polsce i w tym rejonie Europy pachnie smakowicie i będzie pobudzało ich apetyt, a co pachnie absolutnie – nie źle – tylko w taki sposób, że będziemy czuli się syci i najedzeni – mówi Jacek Łyczko, doktorant w Katedrze Chemii Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
– Tutaj mamy już takie konkretne pomysły na rezultat, który finalnie dawałby produkt w postaci pasków lub gum do żucia stymulujących lub wręcz przeciwnie ograniczających łaknienie – dodaje dr hab. inż. Antoni Szumny, kierownik Katedry Chemii Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Po ankietach przyjdzie czas na tworzenie określonych kompozycji zapachów, które będą się składały z naturalnych związków, olejków aromatycznych i składników spożywczych. W trakcie badań naukowcy będą sprawdzać także w jaki sposób z określonych ziół i przypraw można uzyskać bardziej wyrazisty aromat.
– Każdy zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli weźmiemy świeże zioło lub roślinę przyprawową, to po wysuszeniu ona pachnie zupełnie inaczej. Ten aromat tego zioła, szczególnie jeśli państwo suszą sami, jest zupełnie odmienny – lepszy i zupełnie nie do przygotowania – podkreśla dr hab. inż. Antoni Szumny, kierownik Katedry Chemii Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Jacek Łyczko w laboratorium korzysta ze specjalnego zestawu naturalnych aromatów spożywczych, które mogą być wykorzystywane także w gastronomii. W zestawie jest ponad 200 malutkich ampułek, które skrywają w sobie określone zapachy.
– Dla nas to jest narzędzie, które wykorzystujemy w badaniach sensorycznych. Kiedy dostajemy jakieś próbki, żeby sprawdzić ich jakość zapachową – tego, w jaki sposób to czujemy, to jest dla nas wyznacznik. Tam mamy aromaty takie standardowe: ziół, kwiatów i próbek pochodzenia zwierzęcego – zaznacza Jacek Łyczko, doktorant w Katedrze Chemii Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Do stworzenia nowej generacji środków regulujących apetyt naukowcy wykorzystają bezpieczne i naturalne zapachy. Badania mają trwać jeszcze ponad dwa lata.