– Chcą przykryć to, że im nie wychodzi z tymi szczepionkami. Jestem wstrząśnięta i boję się obudzić jutro. Nieważne, kiedy to wydadzą, nie zgadzam się z tym i dlatego tutaj jestem. Uważam, że wszyscy powinniśmy protestować, żeby mieć wolny wybór – mówi jedna z protestujących.
– Musieli zmienić temat od tego, że nie mają szczepionek i nie potrafią ogarnąć własnego kraju. Mam 15 lat i jestem tutaj, bo to podstawowe prawa człowieka. Ja też chcę żyć w tym kraju, ale coraz bardziej zastanawiam się, czy po skończeniu 18 lat nie wyjechać, bo boję się żyć w tym kraju – dodaje 15-latka obecna na proteście.
Spontaniczny strajk rozpoczął się pod Pręgierzem, a potem jak to miało miejsce podczas poprzednich manifestacji, protestujący, idąc przez miasto, przedostali się pod siedzibę Prawa i Sprawiedliwości na placu Solidarności. Protestujących cały czas eskortowała policja.
– Rządzący uważali, że nic się nie będzie działo, bo pandemia, bo restrykcje i inne. Wrocławscy policjanci też popierają nasze postulaty. Wiem, bo mi potakują – wyjaśnia kolejna strajkująca.
– Ze względu na to, żeby przykryć porażkę ze szczepieniami i obawiam się, żeby to nie była celowa zagrywka, ale mimo wszystko nie można siedzieć cicho w tej kwestii – podkreśla chłopak, który na strajk przyszedł ze swoją dziewczyną.
– Nie ma szczepionek, więc warto znaleźć jakiś temat zastępczy, ale my się nie poddamy. Nieważne, że jest zimno, będziemy chodzić do skutku – zaznacza protestująca.
– Rząd zobaczył, że minęło trochę czasu i że już nie wyjdziemy – dodaje kolejna.
Ale jednak wyszli. Starsi, młodsi, z dziećmi, rowerami i przede wszystkim z wieloma plakatami. Wyszli zaraz po udostępnieniu orzeczenia TK i według zapowiedzi będą wychodzić w ciągu najbliższych dni, bo nie zgadzają się z decyzjami władzy. Dla wielu protestujących to bezprawie i odbieranie praw kobietom.